Od kilku miesięcy niebo nad Francją zaludniło się dziwnymi i nieoczekiwanymi istotami. Są to malutkie samoloty, fabrykowane przez amatorów w garażach, restauracjach, prywatnych mieszkaniach. Te małe awionetki nowego systemu zaopatrzone w motorek motocyklowy, zaczynają się mnożyć, wychodzić ze swoich schowków, rulować po lotniskach i – co jest najdziwniejsze – latać !
Geneza tego „lekkiego lotnictwa” przypomina bajkę.
Pewien „przeciętny Francuz” nazwiskiem Henryk Mignet, zajmujący się z amatorstwa mechaniką jest ojcem tego wynalazku. Mignet, zakochany w powietrzu i w sztuce latania, dawny mechanik eskadry lotniczej, nie potrafił - zgodnie z własnym zdaniem – prowadzić normalnego aparatu, zdecydował się więc pewnego pięknego poranka skonstruować awionetkę własnymi rękami i własnymi środkami, awionetkę, która by nie tylko latała, tak jak inne ptaki mechaniczne z powietrznej floty, lecz w dodatku latała w warunkach szczęśliwszych, nienarażona na tyle niebezpieczeństw, jakie czekają pionierów powietrza.
Mignet rozebrał 8 aparatów, skonstruowanych przez siebie, z których najstarszy miał 14 lat. Po długich eksperymentach z łamliwością drzewa, z konstrukcją awionetki, zdołał wreszcie skonstruować maleńką awionetkę, która odpowiada wszystkim próbom.
Jeżeli mamy wierzyć temu, co mówi Mignet i jego przyjaciele, awionetka ta przewyższa normalne, gdyż niezdolna jest do wpadnięcia w korkociąg i do postradania szybkości, a więc nie lęka się tych dwóch największych wrogów lotnictwa, tych dwóch niebezpieczeństw, które powodują lwią część wypadków lotniczych.
Mignet dokonał dużej ilości wzlotów na swej awionetce, którą nazwał „Latającą pchłą” i po pokonaniu trudności technicznych, znalazł się w obliczu trudności finansowych !
Obawiając się złej woli zazdrosnych i konkurencji, zwrócił się do szerokiej publiczności, do amatorów powietrza, ażeby zebrać armię zwolenników, która dałaby mu oparcie i podstawę wobec władz i oficjalnego świata lotniczego.
Mignet napisał książkę. W płomiennych entuzjastycznych słowach gloryfikował sztukę latania, podniecając entuzjazm tych wszystkich, którzy śnią o wzlatywaniu nad chmury i tłumacząc, w jaki sposób mogą tam się wzbić, choć nie posiadają pieniędzy, specjalnych znajomości i dyplomu pilota. Mignet bowiem dał nie tylko krótki schemat konstrukcji „pchły”, ale wytłumaczył też swym czytelnikom, w jaki sposób może ją pilotować wszystko jedno kto, nie posiadając żadnego doświadczenia lotniczego.
Książka rozeszła się w tysiącach egzemplarzy.
Do pracy zabrali się studenci, rentierzy, kelnerzy, mechanicy, intelektualiści – wszyscy.
Okazała się potrzeba wydawania pisma i założenia towarzystwa. Rozpoczęto wydawanie pisma „Wzlot”, w którym donoszono o nowych udoskonaleniach i konstrukcjach nowych „pcheł”. Towarzystwo po niespełna roku istnienia liczy przeszło 3000 członków, 70 „pcheł” lata nad Francją, a 900 jest w konstrukcji.
Rząd francuski nie mógł zostać obojętny. Zakupił więc jedną z „pcheł” i polecił ją wypróbować. Sam minister powietrza zainteresował się ruchem i niedawno przewodniczył manifestacji lotniczej w Orly pod Paryżem, w której 8 „pcheł” brało udział.
Sam Mignet przeleciał Kanał La Manche na swojej „pchle” i w Anglii spotkało go równie gorące przyjęcie, jak we Francji.
Nie jest więc wykluczone, że wkrótce „latająca pchła” podbije świat…
Inż. Henry Valery (Paryż) ("AS" - Nr 21/1936)
Poniżej od lewej:
1. Ten mały motor obsługuje aparacik Migneta.
2. Tak wygląda szkielet skrzydeł samolotu.
3. Kierowanie „pchłą” jest łatwiejsze niż samochodem.
4. Początkujący pilot łatwo się przyzwyczaja do obsługi samolotu.
5. Konstruktor „latającej pchły”, Henri Mignet (z wąsami) w rozmowie z przedstawicielami lotnictwa francuskiego.